14.05.2012 09:51 0

Futboliści z Gdyni po raz kolejny triumfują

Marcin Fijałkowski / Warsaw Eagles

Zdecydowanym zwycięstwem Seahawks zakończył się szlagier 6. kolejki Topligi. Gdyńscy futboliści pokonali Warsaw Eagles na ich własnym boisku 24:34. Tym samym odebrali warszawianom drugie miejsce i wraz z Devils Wrocław przewodzą w tabeli z dziesięcioma punktami.

Agresywna gra Seahawks od pierwszego gwizdka arbitra wywołała dużą dezorientację w szeregach faworyzowanego rywala. Touchdown po zaledwie siedmiu sekundach od rozpoczęcia spotkania (kick-off Siemaszko, przejęcie LeDuc’a, touchdown LeDuc’a po pierwszym podaniu McMahon’a) jest prawdopodobnie rekordem w historii ligi, jeśli chodzi o czas zdobycia punktów przez drużynę rozpoczynającą serią ofensywną. To świetnie zagranie w ataku zmobilizowało po chwili defensywę gdynian do skutecznej obrony. Nie pozwoliła ona Eagles do zbliżenia się do swojego endzone, co zmusiło przeciwnika do kopnięcia piłki na słupy jedynie za trzy punkty. Od tego momentu inicjatywę ponownie przejęły Jastrzębie, które po zdobyciu kolejnego przyłożenia po pierwszej kwarcie prowadziły 3:14.

W drugiej odsłonie meczu organizotorm meczu ciężką było zachęcić zebraną publiczność do dobrej zabawy. Powodem nie była pochmurna pogoda, lecz fantastyczna gra Seahawks, którzy raz jeszcze przeprowadzili szturm na pole punktowe gospodarzy. Najpierw McMahon, potem LeDuc i Jastrzębie prowadziły już 24. punktami. W kolejnej swojej akcji ofensywnej goście znowu błyskawicznie znaleźli się na trzydziestym jardzie od endzone Orłów. McMahon posłał dokładną piłkę do LeDuca, który faulowany przez obrońcę wypuścił futbolówkę z rąk tuż przed linią punktową. Sędzia stojący kilka metrów od tego zdarzenia oczywistego przewinienia jednak nie zauważył. Na szczęście, efektowna szarża gdyńskiego rozgrywającego w następnej próbie dała Seahawks zasłużone sześć punktów. Mistrzowie Polski z 2008 roku odpowiedzieli tylko raz kilka sekund przed końcem drugiej kwarty, po której Seahawks wygrywali, aż 10:34.

Pomimo, że punkty dla drużyny z Gdyni zdobywali niezawodni w tym sezonie amerykanie, na ogromne słowa uznania zasługują polscy zawodnicy, bez których ataki graczy z zagranicy nie mogłyby się udać. Sebastian Krzysztofek (wybrany MVP meczu), który brylował świetnymi biegami zdobywając kolejne jardy dla Seahawks, inspirował swoją grą świetnie dysponowaną tego dnia całą Ofensive Line.

W obronie doskonale zagrali m.in. Patryk Bojko, Maciej Suchanowski i Tomasz Biały, którzy nie pozwolili za wiele najskuteczniejszej ofensywie tego sezonu. Należy wyróżnić też podwyższającego Jastrzębi Jakuba Fabicha, którego 83-procentowa skutecznych kopnieć dała przyjezdnym cztery ważne punkty oraz Macieja Siemaszko, który swoimi precyzyjnymi wznowieniami gry zaskakiwał rywali.

Początek trzeciej, tak jak w dwóch poprzednich kwartach zdominowały Jastrzębie. Niestety po raz kolejny dała znać o sobie znać arbitrów. Tym razem poprawnie zdobytego przyłożenia sędziowie nie zaliczyli Krzysztofkowi. Z jedynie sobie znanych przyczyn, sędzia stojący najbliżej akcji dopatrzył się „wypuszczenia” z rąk piłki, z którą gdyński Running Back wbiegł najpierw w pole punktowe i próba powinna być zdobyta. Gdyby czterdzieści punktów pojawiło się na koncie Seahawks mecz praktycznie można byłoby uznać za rozstrzygnięty. Tak z kolei, Eagles rzucili się do desperackiego pościgu. Niestety dwa przyłożenia okazały się niewystarczające, aby zagrozić gościom z nad Bałtyku. Mądra gra w obronie dała Seahawks zasłużone zwycięstwo 24:34 i mimo niektórych komentarzy pojawiających się wśród lokalnych sprawozdawców, to Seahawks rozdawali karty w ostatniej, emocjonującej części spotkania i po regulaminowym czasie gry okazali się zdecydowanie lepsi.

Kolejny mecz gdyńscy futboliści rozegrają w niedzielę 20 maja o godz. 16:00 na Narodowym Stadionie Rugby w Gdyni. Przeciwniek będzie AZS Sielsia Rebels.

Autor zdjęć: Marcin Fijałkowski / Warsaw Eagles


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...