18.05.2022 11:00 6 PM/Norda FM

'Na 42 godziny spałem 1,5'. Prawie cały czas biegł. Ultramaratończyk opowiada o swojej pasji

Fot. mat. pras.

Jako jeden z 10 biegaczy wystartował w morderczym biegu na 377 kilometrów. Niestety ze względu na kontuzję nie udało mu się go ukończyć. Już jednak szykuje się do kolejnej edycji. Dariusz Rewers, mieszkaniec gminy Szemud, brał udział w ultramaratonie na dystansie 377 kilometrów. Od 47 km zmagał się z kontuzją nogi, która się z czasem pogłębiała. Na 228 kilometrze zdecydował o zejściu z trasy. Jak sam mówi połową sukcesu jest nastawienie, uwierzenie w swoje możliwości – wszystko jest w głowie. Pod koniec maja odbędzie się festiwal biegowy, który organizuje ultramaratończyk.

Z Dariuszem Rewersem rozmawiał Grzegorz Renusz z radia Norda FM.

G.R.: Biega Pan już od ponad 30-lat. Ma Pan na swoim koncie wiele sukcesów.

Dariusz Rewers: - Tak, biegam od ponad 30 lat z czego te ultramaratony to nie 30 lat, bo chyba nikt nie dałby rady tak forsującego sportu uprawiać. Zaczynałem od biegów na orientacje, również sukcesami, w juniorach. Potem zaczęły się biegi liniowe, czyli biegi wyznaczonymi trasami na 50, 80, 100 i więcej kilometrów.

W drugiej połowie kwietnia wystartował Pan w 8. Biegu Kreta – na dystansie kret hardcore – 377 kilometrów w tym 12 tysięcy metrów łączna długość przewyższeń. Był Pan jednym z 10 startujących.

Fot. mat. pras.

Jest to specyficzny bieg ze względu na warunki i bezpieczeństwo, dlatego organizator zastrzega sobie możliwość wyboru spośród wszystkich zgłoszonych i aplikujących. Wybiera 10 osób, pierwszeństwo mają osoby, które ukończyły ubiegłoroczny bieg. Trzeba się zmierzyć z prawdziwym potworem.

Każdego biegacza można było śledzić na bieżąco, mieliście nadajniki GPS. Cały czas był Pan w czołówce, ale niestety przydarzyła się kontuzja.

Taki jest ten sport, wiele czynników decyduje o sukcesie, nie tylko wytrenowanie, nie tylko siła mięśni, ale również taktyka, sprzęt w tym przypadku też kontuzja – niewielka, drobna, która zdarzyła się na 47 kilometrze. Początkowo nic się nie działo, kontynuowałem bieg, ale z czasem było coraz gorzej. No i po 190 kolejnych kilometrach, czyli na 237 kilometrze postanowiłem ze swoim supportem, że nie kontynuujemy tego biegu, zbyt duże były już konsekwencje organizmu, była opuchlizna, zaczerwienienie, duży ból.

Jeżeli chodzi o sam bieg, jak Pan ocenia to wydarzenie?

Jest to piękne wydarzenie, bo jest kameralne. Nie jest to bieg masowy na 1000 uczestników, czy jak biegi uliczne nawet z kilkoma tysiącami uczestników. Każdy kto spróbował biegania ultra się w tym zakochuje, to jest również kontakt z przyrodą. Tutaj często jesteśmy sami ze sobą, ze swoimi myślami. Ludzie często pytają o czym się myśli, tu się myśli o bieganiu. Jest tu dużo rzeczy do przemyślenia, gdzie postawić nogę, gdzie skręcić, czy biec szybciej, czy wolniej, czy zjeść, czy napić się, że nie ma czasu myśleć o czym innym. I ten kontakt z przyrodą. Teraz był piękny początek wiosny na Dolnym Śląsku, bo to był bieg na tak zwanym trójkącie sudeckim, po górach i dolinach. Wykwitła tam już soczysta zieleń, a na Śnieżce, na najwyższym szczycie trasy była zima na całego, cała Śnieżka była zaśnieżona i oblodzona. Były wschody i zachody słońca – także cudowne przeżycia.

Fot. mat. pras.

Jeżeli chodzi o Bieg Kreta w ubiegłym roku najszybsza osoba przebiegła w 80 godzin, w tym roku 71 godzin. To jest kilka dni, co ze snem w tym przypadku?

Ja biegłem 42 godziny, prawie dwie doby. Jak można to się nie śpi, ale jeżeli jest taka potrzeba, to na dłuższych biegach, wówczas lepiej się biegnie. Nie można przesadzać ze snem, ponieważ traci się względem konkurencji. Każdy zawodnik zna swoje możliwości i swój organizm. To nie są przypadkowi ludzie, mają ogromne doświadczenie w długich biegach. Ja na te 42 godziny spałem 1,5 godziny i w zupełności mi to wystarczało. Były kryzysy, że przysypiałem w marszu, ale jest to do pokonania. To jest wszystko w głowie.

Ważne jest przygotowanie, ultramaratończycy zbierają doświadczenie przez lata. Trzeba obrać strategię i przygotować głowę do tego wyjątkowego dystansu - 377 kilometrów.

Połowa sukcesu to jest nastawienie, uwierzenie w swoje możliwości. Ja mówię osobom, z którymi trenuję, powtarzam, żeby patrzeli na innych. Skoro inni mogą to ja też, to nie są osoby z kosmosu. Wiedziałem, że jak się nastawie to mam najgorsze za sobą, trzeba wierzyć w swoje możliwości, dostarczać paliwo, czyli jedzenie i biec. To jest mądrość, którą się zbiera latami w takich biegach.

Co ważne cały czas na trasie miał Pan wsparcie.

Byłem z osobami z mojego Ultra Way Teamu. Dwie osoby mnie cały czas supportowały, organizator daje taką możliwość, na innych zawodach jest to zabronione. Miałem możliwość w kilku miejscach zjeść, przebrać się czy przespać w samochodzie. Cały czas ktoś nade mną czuwał. Za rok planuję znów starać się o start w Biegu Kreta.

Jest Pan też organizatorem maratonów. Pod koniec maja odbędzie się ultramarton.

Jest to najdłuższy oficjalny bieg na Pomorzu. Teren jest zróżnicowany. Trasa prowadzi przez Trójmiejski Park Narodowy, Puszczę Darżlubską, plażę. Jest tak zaplanowana, żeby większość biegaczy na plaży była o wschodzie słońca. Są też klify rzucewskie koło Pucka, a wracamy do Rumi. Z roku na rok jest coraz wyższa frekwencja.

Festiwal Biegowy Ultra Way to pięć biegów na dystansach: 10 km+, 22 km+, 50 km+, 100 km+ oraz 160 km+ (najdłuższy dystans oficjalny na Pomorzu). Wydarzenie odbędzie się 27-28 maja w Rumi. Na festiwal wciąż można się zapisywać. Więcej na temat festiwalu tutaj.

Cały wywiad można zobaczyć tutaj:


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...