24.02.2022 13:26 12 PM/WH

Ukrainiec o wojnie - ‘Jeżeli to się rozpoczęło, to nie skończy się szybko. Będzie dalej eskalacja’

Obraz Denisa przedstawiający wojnę

„Około 5:00 obudził nas telefon od mamy mojej żony. Mówiła, że słyszy głośne wybuchy” - tak mówi o rozpoczęciu wojny na Ukrainie Denis Khyzhavskyi, ukraiński artysta, który od kilku lat mieszka na Pomorzu.

W czwartek (24 lutego) po godzinie 5:00 rosyjska armia zaatakowała Ukrainę. Rosja przeprowadziła ostrzał rakietowy wokół Kijowa, Odessy i Charkowa. Sytuacja jest dynamiczna. Zginęło kilkanaście osób, ofiar przybywa.

Denis Khyzhavskyi to Ukrainiec, który posiada także polskie obywatelstwo. Wraz z żoną Milaną, która otrzymała właśnie kartę stałego pobytu od ponad siedmiu lat mieszkają w Polsce. Denis jest malarzem i studiuje na Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku. Razem z żoną uciekli przed wojną i biedą z Ukrainy w 2015 roku. Na początku zamieszkali w Wejherowie, potem przeprowadzili się do Trójmiasta. Jak wyglądały ich początki w Polsce i jakie mają wspomnienia – więcej o tym w naszym artykule.

mat.pras.

Postanowiliśmy skontaktować się z Denisem i porozmawiać o obecnej sytuacji na Ukrainie.

Jak dowiedzieliście się o ataku Rosji?

Około godziny 5:00 obudził nas telefon od mamy Milany. Mówiła, że słyszy głośne wybuchy i chyba na Boryspol strzelają rakietami. Nie wiem czemu mówiła o Boryspolu, bo mieszkają pod Kijowem koło Białej Cerkwi. Zacząłem sprawdzać, co się dzieje, włączyłem wiadomości i okazało się, że na całej Ukrainie strzelają rakietami w różnych miastach.

Jak na to zareagowaliście?

Jesteśmy przerażeni. Nie wierzyłem w to. Kilka dni temu byliśmy tam i było w miarę spokojnie. Myśleliśmy, że cała ta sytuacja zostanie w spokojny sposób załatwiona, że nie będzie wojny. Nagle okazało się, że przyszły złe wiadomości. Wojna się zaczyna!

Co teraz dzieje się z Waszą rodziną?

Nasza rodzina mieszka w obwodzie kijowskim, pod Białą Cerkwią. Kiedyś było tam lotnisko wojskowe, więc myśleliśmy, że to atak na strategiczne miejsca Ukrainy. Dzwoniłem do znajomych i rodziny. Wszędzie słyszeli wybuchy, po dwóch godzinach zaczęli myśleć o wyjeździe. Moi znajomi uciekają z Kijowa. Mama Milany była w aptece, nie ma jej leków. Jest chaos, ciężko załatwić różne sprawy. Przez pewien czas nie było zasięgu telefonicznego. Kontaktowaliśmy się przez internet.

Czy mieszkańcy otrzymali dyspozycje od władz, co robić?

Od rządu zostali poinformowani, aby zachować spokój i zostać w domu. Będą informować, kiedy trzeba będzie wyjeżdżać. Nie wierzę w to. Jak jest wojna to raczej nie trzeba czekać na dobre wieści.

Czy twoja rodzina wyjeżdża czy zostaje?

Zdecydowali, aby zostać. Mówią, że będzie co będzie. Nie mają możliwości wyjechać, nie mają samochodu. Transport publiczny nie jeździ, nie funkcjonuje. Martwimy się o mamę Milany. Chcieliśmy zabrać mamę wcześniej parę dni temu, ale wyglądało, że wszystko będzie dobrze.

Jak według ciebie to się potoczy?

Moim zdaniem, jeżeli ta wojna się rozpoczęła, to się nie skończy szybko. Będzie dalej eskalacja, to wejdzie w smak. Konflikt będzie się pogłębiać.


Sprawdź tutaj w jaki sposób można pomóc Ukraińcom. Solidarność z naszymi sąsiadami można okazać podczas dzisiejszego zgromadzenia - więcej informacji tutaj.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...