21.07.2014 16:04 0

Jastrzębie przetrwały nawałnicę

W rozegranym, w niedzielę 20 lipca, meczu półfinałowym Topligi Seahawks Gdynia pokonali Warsaw Eagles 31:28. 2 sierpnia na Stadionie Miejskim w Gdyni Jastrzębie zmierzą się z Panthers Wrocław.

Jako pierwsi piłkę odbierali gospodarze. Po jednej z wielu bardzo dobrych akcji powrotnych tego dnia w wykonaniu, spragnionego gry, powracającego po kontuzji Charlesa McCrea Jastrzębie rozpoczęły swoją serię ataku w okolicach trzydziestego jarda od własnego pola punktowego. Już po czterech minutach gdyńska maszyna wniosła piłkę w endzone Warsaw Eagles i Jastrzębie prowadziły 7:0. W serii tej Seahawks będąc na swojej połowie zdecydowali się na granie w czwartej próbie. Dzięki powodzeniu akcji seria ataku została podtrzymana.

Drużyna z Pomorza nie długo cieszyła się z prowadzenia. Orły potrzebowały raptem dwóch i pół minuty na to, by doprowadzić do remisu. Najważniejsze zagranie w tej serii wykonał Szymon Modzelewski, który po długim podaniu Kevina Vye’a zdobył blisko pięćdziesiąt jardów. Amerykański rozgrywający Eagles dokonał dzieła - po ładnej zmyłce sam zameldował się z piłką w polu punktowym rywali.

Druga kwarta rozpoczęła się znakomicie dla gospodarzy. Świetne zagranie obronne pozwoliło Jastrzębiom uzyskać dwa punkty. Następująca seria ofensywna gdynian przyniosła im drugi tego dnia touchdown, gdy podanie Lance’a Kriesiena wykorzystał Paweł Fabich. Raptem kilka minut później w roli głównej wystąpił znakomicie dysponowany i mocno tego dnia eksploatowany Tunde Ogun. Jego ośmiojardowy bieg pozwolił gospodarzom prowadzić już aż siedemnastoma punktami. Oznaczało to, że Orły potrzebowały wykonać przynajmniej trzy akcje punktowe by doprowadzić do remisu bądź wyjść na prowadzenie.

Od tego momentu inicjatywa należała do zespołu ze stolicy, który walczył o prawo gry w trzecim SuperFinale z rzędu. Przyłożenie Marcina Jodłowskiego zmniejszyło dystans do dziesięciu punktów. Jeszcze przed końcem drugiej kwarty warszawianie mieli świetną szansę na skuteczne kopnięcie z pola. Zagranie Jamie’go Boyla było dobre, ale kopnięcie uprzedził gwizdek sędziów - Jastrzębie poprosiły o przerwę na żądanie. Powtórka Orłom nie wyszła. Kopnięcie zablokowali zawodnicy formacji specjalnej zespoły gospodarzy.

Druga połowa zaczęła się bardzo dobrze dla przyjezdnych. Akcją biegową na przyłożenie popisał się Clarence Anderson. Gracz ten, nominalnie występujący na pozycji skrzydłowego, przez większą część spotkania zastępował kontuzjowanego running backa Colby’ego Goodwyna. To do Andersona należało przyłożenie w czwartej kwarcie. Dzięki niemu Orły po raz pierwszy w niedzielnym półfinale wyszły na prowadzenie. Ostatnie słowo należało do quarterbacka gospodarzy Lance’a Kriesiena. Po jego akcji Eagles zostało niewiele ponad siedem minut na odzyskanie prowadzenia. Świetna postawa obrony Jastrzębi połączona ze znowu skuteczną grą biegową pozwoliły gdynianom być górą w dramatycznej końcówce spotkania.

  • W połowie drugiej kwarty zaczęło nam brakować konsekwencji w grze. To przełożyło się na bardzo nerwową drugą część tego znakomitego futbolowego popołudnia. Na szczęście w końcówce udało nam się odzyskać skuteczność w grze biegowej, a nasza formacja obrony zwarła szybki. To pozwoliło nam odzyskać prowadzenie i utrzymać je do ostatniego gwizdka. Na pewno graliśmy dzisiaj pod wielką presją z tego powodu, że finał odbędzie się na naszym terenie. Naturalnie to też motywowało zawodników. Uczyniliśmy wielki krok do mistrzostwa, ale też najważniejszy jeszcze przed nami - powiedział Maciej Cetnerowski, trener Seahawks Gdynia.

  • Ten epicki mecz niestety zakończył się bardzo bolesną i niespodziewaną przez nas porażką. Jego przebieg uosabia cały nasz niezwykle trudny sezon. Trudne początki, kontuzje, ale też determinacja, gonienie wyniku i walka do końca. Do niewyobrażalnie licznego grona kontuzjowanych zawodników niestety dołączył w pierwszej połowie nasz running back Colby Goodwyn. Potem urazu doznał jeszcze nasz defensywny liniowy Konrad Paszkiewicz. Po prostu brakuje mi słów w obliczu takiej plagi kontuzji. W odróżnieniu od naszego poprzedniego meczu z Seahawks, tym razem to my traciliśmy piłkę. Pomimo licznych błędów walczyliśmy dalej i w czwartej kwarcie wyszliśmy na prowadzenie. Dramatyczną końcówkę, w której wydawało się, że ponownie wychodzimy na prowadzenie ciężko opisać w słowach. Nie powinniśmy byli doprowadzać do takiej sytuacji. Choć wykazaliśmy się dużą determinacją, na pewno stać było nas na więcej. Gratulujemy zawodnikom Seahawks za znakomitą grę, szczególnie że bardzo dobrze wiemy jak wielka jest presja gry w SuperFinale, w związku z rozgrywaniem go w swoim mieście. Gdynia przyjęła skuteczną taktykę konsekwentnej gry biegowej i to zaprocentowało - skomentował Roman Iwański, prezes Warsaw Eagles.

W ataku Seahawks bardzo dobrze prezentował się running back Tunde Ogun. Znakomicie w formacjach specjalnych grał Charles McCrea. Michał Garbowski i Paul Wright świetnie kierowali poczynaniami formacji obrony Jastrzębi. Bardzo ważnymi przechwytami w popisali się Piotr Nawrot w pierwszej kwarcie i Peter Plesa w czwartej.

Najlepszym zawodnikiem Warsaw Eagles był skrzydłowy Szymon Modzelewski. Bardzo dobrze grał wszechstronny Clarence Anderson. Niezłymi biegami i podaniami popisywał się Kevin Vye. Na słowa uznania zasłużyła postawa linii ofensywnej Orłów w drugiej połowie. W obronie wyróżnili się cornerbackowie, którzy ograniczyli grę podaniową Jastrzębi.

Dla Warsaw Eagles był to ostatni mecz w tegorocznych rozgrywkach. Drużyna ze stolicy zakończyła rozgrywki z ośmioma zwycięstwami i trzema porażkami. Za dwa tygodnie na Stadionie Miejskim w Gdyni Jastrzębie zagrają o swój drugi tytuł mistrzów PLFA.

Seahawks Gdynia - Warsaw Eagles 31:28 (7:7, 17:7, 0:14, 7:0)

Mecz obejrzało 990 widzów.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...