29.04.2014 14:12 0

Moja przygoda z tańcem zaczęła się w Rumi

Absolwent Szkoły Baletowej w Gdańsku, obecnie artysta Teatru Studio Buffo. W Międzynarodowy Dzień Tańca, Błażej Ciszek, mówi o atmosferze, która towarzyszyła mu podczas zdobywania warsztatu tancerza. Opowiada o tym jak trafił do musicalu i czego nauczył się od Janusza Józefowicza.

Jak się narodziła Pana pasja do tańca? Czy był Pan związany z jakimś tanecznym środowiskiem w Gdańsku?

Błażej Ciszek, tancerz Teatru Studio Buffo: Chodziłem do normalnej szkoły podstawowej w Rumi. Podczas naboru do Szkoły Baletowej w Gdańsku nowych roczników – okazało się, że jest za mało chłopców. Nauczyciele ze szkoły zaczęli jeździć i szukać chętnych osób w trochę dalszych miastach niż w samym Gdańsku, Sopocie i Gdyni. W ten sposób trafili kiedyś do mojej szkoły. Dostałem zaproszenie na przesłuchania. Pojechałem tam z mamą. Na audycie sprawdzili moje predyspozycje – rozciągnięcie, skok, wygląd, budowę ciała. W końcu mnie przyjęli. Spędziłem w tej szkole 9 lat.

Jak Pan wspomina ten czas?

Błażej Ciszek: Bardzo dobrze. Żałuję jednak, że nie miałem tam możliwości uczenia się tam innych technik tanecznych – bardziej współczesnych. W Szkole Baletowej był głównie nacisk na balet klasyczny. Pamiętam, że w momencie, kiedy kończyłem szkołę, w Polsce były jedynie warsztaty u Ewy Cichockiej w Poznaniu, gdzie można było poznać coś nowego.

W Pana karierze zawodowej pojawiła się także praca w Filharmonii Bałtyckiej?

Błażej Ciszek: Praca w Filharmonii, wtedy jeszcze w Filharmonii i Operze Bałtyckiej w Gdańsku, to była krótka przygoda. Jako uczniowie Szkoły Baletowej odbywaliśmy tam praktyki. Braliśmy udział w przedstawieniach już od pierwszej klasy Szkoły Baletowej. Występowaliśmy w „Królewnie Śnieżce”, „Dziadku do orzechów” i wielu innych sztukach.

I co było dalej? Co po skończeniu szkoły?

Błażej Ciszek: Jak skończyłem szkołę, i zostałem dyplomowanym tancerzem, nie pracowałem już w Operze. Przyjechałem wtedy do Warszawy i zacząłem pracować. Po roku wróciłem jednak do teatru w Gdyni i wyjechałem na jedno małe tournée do Danii, ze spektaklem „Don Kichot”.

A jak to się stało, że w końcu trafił Pan do Buffo?

Błażej Ciszek: Kończąc Szkołę Baletową zacząłem szukać miejsca dla siebie. Czułem już pod koniec, że taniec klasyczny – nie do końca jest tym, czym chciałbym się zajmować przez najbliższe lata. W tamtym czasie teatry, o których myślałem to teatr Roma, który wówczas przechodził swoje przeistoczenie z operetki w musicalowy, i Teatr Buffo ze słynnym „Metrem”.

Tak Pan trafił do Warszawy?

Błażej Ciszek: Tak! Okazało się tak, że absolwentka naszej szkoły Ania Sąsiadek pracowała wtedy w Buffo. Dostałem informację o audytach, wysłałem CV i pojechałem. Asystentka Józefowicza, powiedziała mi wtedy, że odezwą się po wakacjach. Zaproponowała również, żebym w czasie wakacji poszedł na jakieś warsztaty z innych technik tanecznych, no i tak zrobiłem.

Czego się Pan nauczył od Janusza Józefowicza?

Błażej Ciszek: Wiele się nauczyłem. Styl pracy pana Józefowicza jest specyficzny. Janusz nie kładzie nacisku na stricte samą choreografię. Nie jest ważne tylko to, żeby wykonać, wytańczyć sam układ. Oczywiście choreografia musi zostać choreografią, musi być czysto. Jednak, to co ważne, Janusz Józefowicz kładzie duży nacisk na emocje w tańcu. Zwraca uwagę na to, by wyrażać dany temat, który gramy w danym momencie. I to jest niezwykłe!

Czy poza pracą w Buffo rozwija się Pan jeszcze tanecznie? Coś Pana szczególnie interesuje?

Błażej Ciszek: Można powiedzieć, że kształcenie dzieci. Prowadzę zajęcia z dziećmi i młodzieżą. Skupiam się na tym, żeby przekazać im, to czego ja się nauczyłem. Cały czas staram się rozwijać i łączyć jak najlepiej wszystkie sztuki związane z musicalem – aktorstwo, dykcję, śpiew i różne style muzyczne i techniki.

Dziękuję za rozmowę.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...