09.06.2013 08:00 0

Seahawks Gdynia podejmą Warsaw Eagles

fot. Anna Domżalska/nadmorski24.pl

W niedzielę o godzinie 14:00, na Narodowym Stadionie Rugby w Gdyni zostanie rozegrany mecz dziewiątej kolejki Topligi. W pojedynku o miejsce lidera Grupy Północnej zmierzą się Seahawks Gdynia i Warsaw Eagles.

W królestwie Topligi czas nieubłaganie pędzi ku SuperFinałowi. Emocje są coraz gorętsze a poszczególne kluby kalkulują swoje szanse na play-off. Północni mocarze – Seahawks Gdynia nie muszą się o to martwić, gdyż dzięki prawie bezbłędnemu sezonowi już zapewnili sobie miejsce w najlepszej czwórce. Ich najbliżsi adwersarze – Warsaw Eagles wciąż walczą o jak najkorzystniejszą pozycję. Niedzielny pojedynek ma szczególne znaczenie dla układu tabeli w Grupie Północnej – ostatecznie wyłoni lidera, któremu przypadnie przywilej rozegrania meczu półfinałowego na własnym polu. O taki atut warto powalczyć.

Armia Seahawks pod wodzą Ferniego Garzy ewidentnie wzmocniła się jako zespół, który ma pełen wachlarz możliwości – może korzystać z doskonałego Sebastiana Krzysztofka czy Gawła Pilachowskiego, któremu nie bez powodu nadano przydomek „Taran”. Na skrzydłach genialnie realizują się Jeremy Dixon i Marcin Bluma a Paweł Fabich i Patryk Kordyś ustawicznie przypominają o swojej przydatności na boisku. Do tego mur obronny wzniesiony z zawodników linii ofensywnej i przed adwersarzami tarcza, którą bardzo ciężko jest przełamać. O tym, że aktualni mistrzowie Polski stanowią siłę, z którą trzeba się liczyć decyduje także wyśmienita obrona. Defensywna moc Jastrzębi jest wypadkową siły takich graczy jak Maciej Suchanowski, determinacji Terrence’a Thomasa i stalowych uścisków Tomasza Białego. W połączeniu z refleksem i doświadczeniem Petera Plesy czy Jakuba Muraszko i (wracającego po kontuzji do walki) Macieja Siemaszko tworzy się twierdza niezwykle trudna do zdobycia.

Kontrą dla armii Jastrzębi mają być w niedzielnym pojedynku oddziały Orłów, które wraz z rozwojem sezonu budują swoją formę. Dwie porażki – z Seahawks Gdynia i Giants Wrocław na razie nie zaprzepaściły szans na wymarzony SuperFinał a może nawet dodały warszawianom motywacji. Dowodzący armią Warsaw Eagles - rozgrywający Shane Gimzo najwyraźniej lepiej dogaduje się ze swoimi partnerami. Dzięki imponującej skuteczności i błyskotliwości Clarence’a Andresona ofensywa bombarduje kolejnych rywali przyłożeniami. Aktywność Piotra Osuchowskiego oraz Dawida Więckowskiego także wzmacnia artylerię Orłów. Do tego stanowiąca dla przeciwników spore wyzwanie, silna formacja defensywna z siejącym spustoszenie Markiem-Averym Airhartem na czele i… maszyna bojowa warszawian wydaje się być gotowa do najazdu.

Dotychczas w ogólnej klasyfikacji Orły wygrywały siedmiokrotnie, jednak trzy ostatnie zwycięstwa należą do Jastrzębi.

  • Obie drużyny dobrze znają swoje silne strony i słabości. Kluczem do meczu będzie to, który sztab szkoleniowy obierze skuteczniejszą taktykę, a przede wszystkim, jak zawodnicy wyegzekwują ją na boisku. Na tym poziomie futbolu o wyniku decydują szczegóły – zauważa Roman Iwański, prezes Warsaw Eagles.

Właśnie pod kątem detali ekipa gości próbuje opracować swoją receptę na zdobycie gdyńskiego bastionu. Analiza poprzednich meczów gospodarzy podparta własnymi doświadczeniami i świeżym spojrzeniem wzbogaconej o Dana Milesa (szkoleniowca znanego m.in. z Euro-American Challenge) kadry trenerskiej Orłów, ma pomóc w pokonaniu Seahawks wymarzonymi czternastoma punktami. Jednak o tym, że Jastrzębie z pewnością wysoko postawią poprzeczkę zarówno w ataku jak i w obronie, nie trzeba nikogo przekonywać. Świadomi są tego także niedzielni rywale gdynian.

  • Byłem pod olbrzymim wrażeniem gry mojego rodaka Petera Plesy z pierwszego naszego meczu, podczas którego bardzo skutecznie kontrolował Clarence’a Andersona. Shane Gimzo także będzie musiał zawsze mieć na uwadze, gdzie się ustawi na linii Tomek Biały. Spodziewamy się zaciętego meczu. Jesteśmy jednak doskonale przygotowani, żeby wyjść z tej potyczki jako zwycięzcy – podkreśla Iwański.

Dodatkową mobilizacją będzie walka o pierwsze miejsce w Grupie Północnej premiowane atutem własnego boiska w półfinale. Żeby Orły wyprzedziły Seahawks muszą wygrać wszystkie pozostałe spotkania i odprawić Jastrzębie z kwitkiem i przewagą co najmniej 14 punktów. Na rachuby Orłów główny trener Seahawks Gdynia – Maciej Cetnerowski odpowiada ze stoickim spokojem: - My na szczęście takich kalkulacji nie musimy robić. Po prostu ten pojedynek chcemy wygrać nawet jednym punktem i zapewnić naszym kibicom emocje związane z rozgrywaniem półfinału w Gdyni.

Jastrzębie wydają się być dobrze przygotowane do bitwy z warszawianami. Niektórzy obserwatorzy PLFA z przekąsem zauważają, że konstrukcja sezonu zahartowała gdynian, gdyż przed meczami z Orłami zazwyczaj ścierają się z twardym i wymagającym przeciwnikiem – najpierw z Giants Wrocław, teraz z Kozłami Poznań.

  • Granie z mocnym rywalem wpływa dwojako, z jednej strony wyczerpuje fizycznie, ale z drugiej sprawia, że jesteśmy w lepszym rytmie meczowym niż po pojedynku z mniej wymagającym rywalem - podsumowuje Cetnerowski.

W niedzielne popołudnie zmierzą się w Gdyni dwaj starzy rywale, którzy już wielokrotnie krzyżowali swoje formacje w ogniu walki. Obu drużynom nie brak pewności siebie. Obie pałają tą samą wolą zwycięstwa. Kto zatem wygra walkę o tron północy?


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...