16.11.2020 12:30 5 NW

Medycy z Nordy na linii frontu - walka o życie za szpitalnymi murami

Fot. Daniel Zaputowicz/TTM

Od poniedziałku (16 listopada) także w wejherowskim szpitalu ma powstać oddział „covidowy”. Ma on pomieścić łóżka dla pięćdziesięciu pacjentów, jednak sytuacja jest na tyle dynamiczna, że walka z wirusem trwa tam już od pewnego czasu. Równie ciężko jest w szpitalu w Pucku, który od 19 października nie tylko prowadzi oddział „covidowy”, ale stał się nim na pełny etat.

COVID-19 szaleje w Polsce już ponad pół roku. Przyzwyczajamy się do nowej rzeczywistości, obostrzeń, po czym nakładane są kolejne. Sytuacja jest trudna dla prawie każdego. Skutki pandemii odczuwają przedsiębiorcy, uczniowie, osoby starsze, branże handlowo-usługowe itd. Ekipa Twojej Telewizji Morskiej sprawdziła, jak walka z koronawirusem wygląda „od środka”, czyli bezpośrednio w szpitalach, w których o zdrowie i życie pacjentów walczą lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni. Materiały można obejrzeć tutaj i tutaj.

Przed nowym wyzwaniem stanąć musiał personel medyczny Szpitala w Pucku. Niemalże z dnia na dzień podjęta została decyzja, że placówka zostaje przekształcona w „szpital covidowy”. Należy pamiętać, że personel medyczny także choruje, co więcej – są dużo bardziej narażeni na zakażenie. W tej sytuacji do walki z wirusem wkraczają takie osoby, jak np. położne.

Decyzją wojewody zostaliśmy przekształceni w szpital zakaźny i tu nie było miejsca na marudzenie. Trzeba było przyjść, pomóc i pracować. Jako położna nie jestem przyzwyczajona do pracy z tym rodzajem pacjenta, ale czułam się w obowiązku pomocy koleżankom i pacjentom – mówi Karolina Lisakowska, położna w Puckim Szpitalu.

Fot. Daniel Zaputowicz/TTM

Dla osób, które nie miały w swojej pracy zawodowej styczności z tak ciężko chorymi osobami jest to dodatkowe, emocjonalne wyzwanie.

Zdecydowanie najtrudniejszy aspekt tej pracy to przyzwyczajenie się do tego, że ludzie odchodzą. Ja w swojej pracy raczej życie witam niż żegnam. Pierwsze zgony były dla mnie naprawdę bardzo wstrząsające. Długo do siebie dochodziłam, niemniej trzeba się do tego przyzwyczaić… – dodaje Karolina Lisakowska.

Fot. Daniel Zaputowicz/TTM

Do puckiego szpitala trafia wielu pacjentów z niewydolnością oddechową, wymagający tlenoterapii biernej. Jak informuje Magdalena Wawryniuk, pełniąca obowiązki ordynatora w Szpitalu Puckim, coraz częściej można zaobserwować, że do placówki trafiają osoby w dość dobrym stanie i dopiero w kolejnej dobie załamują się oddechowo. Podkreśla też, że opieka nad pacjentami „covidowymi” to zupełnie inna praca, niż ta do której są przyzwyczajeni.

Obowiązują inne procedury. Widzimy pacjenta ograniczoną ilość razy. Pracując na „zwykłym” oddziale możemy w ciągu dnia niezliczoną ilość razy sprawdzać stan zdrowia pacjenta, którym się opiekujemy. Tutaj zazwyczaj są dwa obchody – rano i wieczorem. Każde wejście do pacjenta wiąże się z dodatkowymi procedurami - należy się ubrać itd.Magdalena Wawryniuk, pełniąca obowiązki ordynatora w puckim Szpitalu.

Równie ciężka sytuacja jest w Szpitalu Specjalistycznym im. Floriana Ceynowy w Wejherowie. Choć chorzy i zaniepokojeni stanem swojego zdrowia wszyscy pacjenci podkreślają swoją wdzięczność i podziw dla lekarzy, pielęgniarek i wszystkich służb medycznych.

Jestem nastawiony bardzo pozytywnie, bo samo przyjęcie na oddział było profesjonalne. Na SORZE pełna kompetencja, przeprowadzone badania. Widać, ze wszystko jest przemyślane, i nie robi się nic pochopnie. Widać zaangażowanie – zwraca uwagę pan Mieczysław, pacjent wejherowskiego szpitala.

Na pytanie, co uważa na temat tego, że niektórzy traktują SARS-CoV-2 jak „drugą grypę” pan Mieczysław wypowiedział się dość jednoznacznie.

Ludzie, którzy próbują kwestionować istnienie tej pandemii - to jest schizofrenia społeczna. Dziwię się, że ludzie wykształceni, inteligentni próbują robić galimatias, co powoduje ujemne odczucia u niektórych. Trzeba z pełną odpowiedzialnością tłumaczyć, że nie jest to "idea fix", tylko coś, co dzieje się naprawdę.

Zrzut ekranu 215.png

Jednym z oddziałów, który przekształcony został na oddział covidowy jest Oddział Chorób Płuc. Chorzy, którzy potrzebują pomocy w tym zakresie muszą jej teraz szukać w innych placówkach.

Dla nas niezmiernie ważni są pacjenci chorujący na choroby płuc. To są pacjenci bardzo często z nowotworami albo chorobami, które powodują przewlekłą, ciężką duszność doprowadzającą nie rzadko do śmierci. W obecnej sytuacji zostały wstrzymane przyjęcia takich pacjentów, którzy teraz muszą szukać pomocy w innych placówkach. My staramy się zająć pacjentami z covidem. Czy to jest słuszna decyzja? Na pewno kontrowersyjna, ale zwróćmy uwagę na to, że oddział albo parę pięter, które mają stanowić nowy oddział miały być otwarte 16 listopada. Jesteśmy przed tą datą, a sale są zajęte - mówi Krzysztof Bigus, ordynator Oddziału Chorób Płuc w Wejherowie.

Praca z pacjentami zakażonymi koronawirusem wymaga od lekarzy zupełnie nowego podejścia. Zmienił się przede wszystkim profil pacjenta, sposób podawania leków, pracy czy samego funkcjonowania w ramach oddziałów. Są to trudne warunki, choćby ze względu na na pozór „błahe” rzeczy, takie jak parujące maski, okulary czy nieodstępujący na krok pot.

Fot. Daniel Zaputowicz/TTM

Kolejną trudną kwestią są pacjenci wymagający leczenia przy pomocy respiratora. Wiele osób nie wie, że nie wystarczy ów chorego do niego podłączyć. Taka osoba wymaga stałej opieki.

Leczenie pacjenta z niewydolnością oddechową przy pomocy respiratora to nie jest podłączenie maszyny i już. To jest sytuacja, w której muszą zajmować się pacjentem lekarze, zespół pielęgniarski, muszą być podawane odpowiednie leki – to pomoc szeregu osób. Wymaga ogromnej wiedzy i zaangażowania, a stawką jest życie pacjenta - podkreśla Krzysztof Bigus.

Obecnie na jednym z oddziałów wejherowskiego szpitala przebywa najmłodsza pacjentka, która ma 19 lat. Jest stan jest ciężki ze względu na choroby towarzyszące. Jest także 39-letnia kobieta, której stan jest na tyle poważny, że prawdopodobnie zostanie przeprowadzona konsultacja anestezjologiczna i wprowadzone leczenie za pomocą respiratora.

Fot. Daniel Zaputowicz/TTM

Ordynator podkreśla tym samym, że COVID-19 groźny jest dla każdego. Zachorować może każdy i każdy może to źle znieść.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...