14.01.2020 10:30 6 mike/GW

Rok po zabójstwie Pawła Adamowicza – bez przełomu w śledztwie

Fot. KWP Gdańsk/archiwum

Po upływie roku od zabójstwa Pawła Adamowicza, prezydenta Gdańska, nadal nie wiadomo, czy podejrzany, Stefan W., który został zatrzymany niemal natychmiast po ataku, w ogóle będzie sądzony. Nowy zespół biegłych nie wydał jeszcze opinii ws. poczytalności oskarżonego, a ta może być kluczowa dla prokuratury.

Po niemal natychmiastowym zatrzymaniu Stefana W., tuż po ataku na Pawła Adamowicza, sprawa wydawała się jasna, a materiał dowodowy – niepodważalny. Wątpliwości mogło budzić zabezpieczenie samego gdańskiego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, natomiast wydawało się, że podejrzany szybko stanie przed sądem, zwłaszcza że zdarzenia z 13 stycznia 2019 roku wstrząsnęły całą Polską i były relacjonowane przez liczne media na całym świecie. Tak się jednak nie stało, co wiele osób uznało wprost za porażkę wymiaru sprawiedliwości.

Na początku grudnia informowaliśmy, że stan zdrowia Stefana W., podejrzanego o zabójstwo Pawła Adamowicza, będzie przedmiotem analizy nowo powołanego zespołu biegłych psychiatrów. Nadal brakuje wiążących opinii i przełomu w tej sprawie. Obecnie Stefan W. przebywa w jednoosobowej celi gdańskiego aresztu śledczego, ma status podejrzanego o zabójstwo, choć nie przyznaje się do winy. Grozi mu nawet dożywocie. Tyle tylko, że ewentualne orzeczenie o niepoczytalności musi skutkować umorzeniem śledztwa.

Przypomnijmy – Stefan W. trafił w maju 2019 roku na miesięczną obserwację psychiatryczną. Rezultaty pracy biegłych były wówczas niejednoznaczne.

Dotychczas wydana opinia sądowo-psychiatryczna podejrzanego, według prokuratorów, jest niejasna. Z tych względów, na podstawie art. 201 kodeksu postępowania karnego, prokuratorzy powołali inny zespół biegłych – informowała prok. Grażyna Wawryniuk, rzecznik prasowy Prokuratury Okręgowej w Gdańsku.

Z nieoficjalnych informacji wynikało, że biegli, którzy sporządzili pierwszą ekspretyzę, byli skłonni uznać niepoczytalność Stefana W. Z tą opinią nie od początku nie zgadzali się przedstawiciele rodziny Pawła Adamowicza. Najprawdopodobniej nie mogli jej zaakceptować również prokuratorzy z Gdańska. Wedle zapewnień przedstawicieli Prokuratury Okręgowej w Gdańsku, śledztwo ws. zabójstwa zmierza ku końcowi, choć brakuje konkretów.

Szokować mogą ostatnie doniesienia medialne, z których wynika, że zatrzymany – już po zabójstwie prezydenta Gdańska – kierował się w swoim postępowaniu wyrachowaniem, co może kwestionować ewentualną niepoczytalność. Z materiałów opublikowanych w „Gazecie Wyborczej” („Duży Format”) wynika, że cieszył się z możliwości pobytu w szpitalu, gdzie, jak sam stwierdził w liście wysłanym do swojego brata, spędzi najwyżej dwa lata, po czym wróci na wolność. Cytowany przez „Gazetę Wyborczą” Jerzy Pobocha, psychiatra sądowy, sugerował, że Stefan W. z premedytacją może wykorzystywać swoją chorobę, zdiagnozowaną schizofrenię, by uniknąć kary.

Przypomnijmy – do zabójstwa Pawła Adamowicza doszło 13 stycznia 2019 roku na Targu Węglowym w Gdańsku, podczas 27. finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy. Stefan W. – w przeszłości karany 27-latek, który również leczył się psychiatrycznie – dokonał ataku przy użyciu noża. Poszkodowany był reanimowany jeszcze na scenie, następnie przewieziono go do Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego – tam trwała walka o jego życie. W nocy pacjent był operowany przez pięć godzin. Wówczas lekarze informowali, ze jego stan jest krytyczny, ale żyje. Wiadomo było, że odniósł poważne rany serca, przepony i rany narządów wewnątrz jamy brzusznej. Niestety, w poniedziałek (14 stycznia) o godz. 14:40. okazało się, że ciężkie obrażenia doprowadziły do śmierci prezydenta.

Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...