22.11.2017 14:31 1 Patryk Felmet, radny Miasta Gdyni

PR-owe case study, czyli re-launch lotniska w Gdyni

Fot. archiwum

Długo zastanawiałem się, czy zabrać głos w sprawie lotniska, aż w końcu postanowiłem potraktować to jako studium przypadku. Od 17.11.2017 jesteśmy bowiem świadkami tak umiejętnie realizowanych działań wizerunkowych i marketingowych, że można by pisać o tym podręczniki. Przyznaję, że z punktu widzenia efektywności działań PR i otoczki marketingowej – chapeau bas!

Ograniczam się tutaj do skonfrontowania treści komunikatów przekazywanych przez władze Gdyni ze stanem faktycznym, opierając się wyłącznie na oficjalnych dokumentach. Zachęcam do lektury!

Czy tak jest w istocie?

W komunikatach Samorządności czytamy: „Sąd unijny przyznał rację miastu i stwierdził dziś nieważność decyzji Komisji Europejskiej, która zahamowała przekształcenie gdyńskiego lotniska z wojskowego w wojskowo-cywilne. Przypomnijmy, że feralna decyzja zapadła w lutym 2014 roku i od tego czasu prace na lotnisku musiały zostać przerwane, a spółka została postawiona w stan upadłości”. Zręczność komunikatu i manipulacja przekazem polega na tym, że Miasto przywołuje „feralną decyzję” z lutego 2014 r., zestawiając to ze stwierdzeniem nieważności decyzji przez Sąd Unijny. Problem polega na tym, że wyrok Sądu przywoływany przez Samorządność co prawda dotyczy decyzji Komisji Europejskiej, ale z 2015 roku.

Jednocześnie wyrok, który zapadł, odnosi się wyłącznie do kwestii formalnych i niedotrzymania przez KE procedur administracyjnych, a nie zasadności finansowania czy całej istoty problemu.

Fot. Patryk Felmet, arch. pryw.

Dalej czytamy także, że: „Zgodnie z orzeczeniem, koszty obsługi prawnej, jakie poniosła Gdynia w związku z postępowaniem, zostaną jej zwrócone w całości”. Warto zwrócić uwagę, że do 23.07.2015 r. była kwota 1,976 mln złotych, czyli raptem 2,26% całej kwoty (87,4 mln zł).

Gdynia przekazywała środki finansowe na lotnisko w latach 2007-2013, a notyfikacja tych środków nastąpiła dopiero 17.09.2012 roku. Wynika z tego, że miasto przekazywało środki na lotnisko przed notyfikacją KE oraz pomimo tego, że z analiz i opracowań przeprowadzonych na zlecenie Miasta w 2009 r. i 2010 r. oraz z opinii Prezesa UOKiK wynikało, że istnieje ryzyko uznania tych środków za niedozwoloną pomoc publiczną i zalecano ich notyfikację KE.

Wsparcie rządu

W komunikacie Samorządności czytamy o wsparciu polskiego rządu, który dostrzega "realną potrzebę wykonywania lotów tzw. General Aviation w regionie". Warto zwrócić uwagę na rozsądek w tych deklaracjach, jakim wykazuje się Ministerstwo Rozwoju w piśmie z marca 2017, gdzie, co prawda, wyraża poparcie dla koncepcji funkcjonowania Portu Lotniczego Gdynia-Kosakowo jednak „z zastrzeżeniem konieczności potwierdzenia takiej oceny przez właściwy podmiot na podstawie rzetelnej analizy niezbędnych danych”.

Miejmy świadomość, że dotychczasowe analizy wykonywane przez Miasto czy wykonany Test Prywatnego Inwestora (TPI) w ocenie Komisji Europejskiej zawierał szereg nierealnych założeń. Zdaniem KE inwestor prywatny nie podjąłby decyzji o rozpoczęciu inwestycji, ponieważ projekt nie zawierał analizy wrażliwości i „opierał się na szeregu optymistycznych i nierealnych założeń”. Zgodnie z planem operacyjnym projekt zakładał uzyskanie wartości dodatniej w 2040 r., jednak z kilku testów wrażliwości przeprowadzonych przez KE wynikało, że choć drobna zmiana założeń powodowałaby, iż wartość projektu staje się ujemna.

Zdaniem eksperta

Zdaniem prof. Majkowskiej-Szulc z Katedry Prawa Handlowego i Międzynarodowego Prawa Prywatnego Uniwersytety Gdańskiego „wyrok zapadł z powodów proceduralnych, a nie materialnych. Sąd Unijny nie stwierdził w tym wyroku zgodności z prawem takiego finansowania tej inwestycji jaką prowadziła Gdynia.

W jej ocenie „ze względu na to, że planowany port w Gdyni znajduje się zaledwie 25 km od portu w Gdańsku, w świetle unijnych przepisów nie kwalifikuje się do wspomagania pieniędzmi publicznymi.”

Co więcej, uważa ona, że „teraz Komisja Europejska może rozpocząć całe postępowanie od nowa i ponownie wydać decyzję o nakazie zwrotu środków, a z racji tego, że ma już doświadczenie z zakresu tej inwestycji, będzie mogła precyzyjniej postulować swoje zastrzeżenia”.

Lotnisko w Gdańsku jest trzecim lotniskiem w Polsce, w ubiegłym roku obsłużyło ponad 4 mln pasażerów, a przepustowości wystarczy mu jeszcze na ponad 2 mln.

(Cytowane fragmenty wypowiedzi pani profesor Majkowskiej-Szulc pochodzą z dzieła red. Macieja Dzwonnika, oto link – przyp. aut.)

Co będzie?

Pani Prezydent Katarzyna Gruszecka-Spychała na konferencji prasowej 17.11 przyznała, że nowym modelem biznesowym lotniska w Gdyni ma być General Aviation, czyli lotnictwo ogólne. Oznacza to, że z lotniska korzystałyby przede wszystkim prywatne samoloty, a na lotnisku mogłyby się odbywać szkolenia dla pilotów. Nijak się to ma to obsługi rynku pasażerskiego, chyba że znakomita większość gdynian nabędzie szybko małe awionetki.

Z drugiej strony, biorąc pod uwagę ustawiczny problem z korkami na Estakadzie i opieszałość władz w zakresie kolejowego połączenia z północną częścią Gdyni, może jest to jakieś panaceum.

Btw, wyobrażacie sobie Państwo Estakadę przy funkcjonującym lotnisku?

Warto przytoczyć jeszcze trzy ciekawostki:

  1. zdaniem PwC samorząd Gdyni dysponował wystarczającymi środkami, by lotnisko w Kosakowie uruchomić, bez oglądania się na dofinansowanie z innych, krajowych, regionalnych czy unijnych źródeł;

  2. projekt budżetu na 2017 roku zakładał niecałe 11 mln złotych na bieżące utrzymanie i remonty wszystkich dróg (powiatowych, gminnych i wewnętrznych). Łatwo policzyć, że w ramach niemal 100 mln złotych wydanych na lotnisko, mogliśmy np. w jednym roku zwiększyć niemal 9-krotnie intensywność takich działań;

  3. Gdynia planowała wydać na lotnisko łącznie 165 mln złotych.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...