23.08.2017 09:40 17 Redakcja/TTM

Dwóch pobitych w rezerwacie – nie ma winnego

fot. TTM

Na terenie rezerwatu Bielawa doszło do kolejnego już incydentu z udziałem pilnującego terenu strażnika. Tym razem obrażenia odniósł zarówno będący na terenie rezerwatu grzybiarz, jak i dozorca. Obie strony przedstawiły swoje wersje zdarzenia. O tym, która z nich jest prawdziwa, zdecyduje wynik policyjnego śledztwa.

Ponad rok temu strażnik rezerwatu przyrody Bielawa zaatakował gazem pieprzowym 19-latka. Sytuacja zakończyła się dla nastolatka wizytą na pogotowiu, a sprawą zajęła się pucka policja. Pełny reportaż Twojej Telewizji Morskiej można zobaczyć tutaj. Tym razem ten sam strażnik użył gazu wobec mężczyzny zbierającego grzyby, który rzekomo nie reagował na jego polecenia.

Dopadł mnie, chwycił mnie za ramiona i rękawy i zaczął okładać. Dwukrotnie uderzył mnie pięścią, ale udało mi się jeszcze wyciągnąć gaz pieprzowy, który nosimy na wszelki wypadek, i go użyć. Zrobiłem to jednak nieprecyzyjnie, bo byłem już oszołomiony – twierdzi Jarosław Jaszewski, dozorca rezerwatu i członek Stowarzyszenia Bielawy z Norde.

Zupełnie inną wersję tego zajścia przedstawia drugi uczestnik szarpaniny, który ze względu na swoje dobro chce pozostać anonimowy.

Znalazł się nie wiadomo skąd, w pierwszym momencie zaatakował mnie gazem i zaczął okładać. Gdy już doszedłem do siebie, zacząłem trochę widzieć, to zacząłem odpierać atak - opowiada uczestniczący w incydencie grzybiarz. - Mieliśmy już spotkanie w zeszłym roku i powiedział wtedy, że jak jeszcze się spotkamy, to mnie załatwi – dodaje.

Obie strony konfliktu odmiennie przedstawiają także dalszy ciąg wydarzeń.

Później pojawił się drugi mężczyzna, prawdopodobnie syn, zaczął mnie gonić z pałką i uderzył mnie od tyłu. Dlaczego w ogóle oni są uzbrojeni w gaz i pałki? Nie potrafię tego pojąc – kontynuuje grzybiarz. - Gdyby dopadli mnie od razu we dwóch, to chyba by mnie zabili – dodaje.

fot. TTM fot. TTM Jarosław Jaszewski, dozorca rezerwatu i członek Stowarzyszenia Bielawy z Norde - fot. TTM fot. TTM fot. TTM fot. TTM Jarosław Jaszewski, dozorca rezerwatu i członek Stowarzyszenia Bielawy z Norde - fot. TTM fot. TTM Uczestniczący w zdarzeniu grzybiarz - fot. TTM fot. TTM

Kolejnym uczestnikiem zdarzenia okazał się drugi strażnik, który został wezwany jako wsparcie jeszcze przed całym zajściem. Jednak dojechał i wezwał pomoc już w trakcie szarpaniny, podczas której pierwszemu dozorcy zniknęło wyposażenie.

Dogonił tego mężczyznę i zmusił do zostawienia zagarniętych rzeczy o wartości około siedmiu tysięcy złotych – relacjonuje członek Stowarzyszenia Bielawy z Norde. - Telefonu komórkowego nie udało nam się jak na razie odzyskać – podkreśla.

Rozrzuciłem mu te rzeczy troszeczkę. Tak jak on potrafi rozrzucać ludziom, tak i ja jemu rozrzuciłem. Powiedziałem mu, żeby szukał teraz tych rzeczy, tak samo jak inni poszukują swoich rowerów czy innych przedmiotów – wyjaśnia grzybiarz.

Policyjne śledztwo ma wyjaśnić rzeczywisty przebieg zdarzenia. Jak na razie przesłuchany został grzybiarz, który złożył też zawiadomienie o pobiciu.

Policjanci będą szczegółowo wyjaśniać zarówno przyczyny, jak i okoliczności tego zdarzenia. Zostaną przesłuchani jeszcze dwaj pozostali mężczyźni – informuje sierż. sztab. Łukasz Brzeziński, oficer prasowy Komendy Powiatowej Policji w Pucku. - W przypadku zeznania nieprawdy, uczestnicy odpowiedzą karnie za składanie fałszywych zeznań – podkreśla.

Warto podkreślić, że incydent został zarejestrowany przez samych strażników, którzy są wyposażeni w kamery interwencyjne.

  • Te urządzenia obowiązkowo przydzieliła nam Regionalna Dyrekcja Ochrony Środowiska w Gdańsku, jako element monitoringu i dokumentacji różnych zdarzeń – tłumaczy Jarosław Jaszewski.

Materiały filmowe wkrótce zostaną przekazane policji, wówczas przeanalizują je śledczy, którzy sprawdzą również, czy zapis nie został sfabrykowany.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...