30.03.2017 14:42 0 J. Ś.

Dlaczego nauczyciele strajkują? Przemyślenia czytelnika

Zdjęcie ilustracyjne - pixabay.com

Związek Nauczycielstwa Polskiego argumentuje protest, w postaci strajku krytycznie wypowiadając się na temat wprowadzanej reformy edukacji, dołączając bardzo chwytliwy postulat dziesięcioprocentowej podwyżki płac. Żądają również gwarancji zatrudnienia dla nauczycieli w myśl obrony etatów, które mogą być zagrożone w związku z wprowadzeniem w życie reformy oświaty. Nie chcą by nauczyciele w jej wyniku mogli tracić pracę, albo byli zatrudnieni na gorszych warunkach- tłumaczą reprezentanci Związku.

Pierwszy postulat jest oczywisty dla każdego, przecież każdy z nas chciałby podwyżkę pensji. Jest ktoś kto by nie chciał? Dlaczego więc poparcie w nauczycielach głosujących mają tylko na poziomie 54 procent w placówkach na Pomorzu? Trzeba do tego jeszcze wiedzieć, że nie jest to ilość procentowa nauczycieli zgodnych z tymi żądaniami, gdyż w takiej szkole wystarczyło żeby głosy oddało 50% nauczycieli i 50% z oddających oddało głos za strajkiem – czyli wystarczyło w szkole „ruszyć” związkowców i przy poparciu 25% stanu nauczycieli+1 przeforsować gotowość placówki do strajku. Przypuszczam więc, że gdyby zasada głosowania była odwrotna, tj. kto nie jest za strajkiem, sytuacja byłaby dla ZNP zdecydowanie bardziej niekorzystna lub nawet komiczna bo mogłoby się okazać, że szkół gotowych na strajk byłoby zaledwie… no właśnie, ile? Niech każdy sobie sam uruchomi wyobraźnię i odpowie.

Pięknie, ale czemu nauczyciele nie chcą tego strajku? Słyszałem od pewnej nauczycielki, że to idioci, którzy się boją wychylić. Zdanie to spowodowało, że piszę ten artykuł. Odpowiem, ale najpierw przeanalizujmy drugi postulat. Nauczyciel pracuje mając na etacie pewną ilość godzin tygodniowo, tzw. pensum. Do tego ma nadgodziny planowane, które nie mogą być większe niż 50% pensum- np. jeśli nauczyciel ma w tygodniu 18 godzin to dodatkowo na stałe może mieć 9 godzin maksymalnie nadgodzin, czyli razem 27 godzin, czytaj pensja zasadnicza wzrasta o… wiadomo ile. Jednak to nie koniec, jeśli ktoś zachoruje, zabaluje, urodzi dziecko do momentu zatrudnienia kogoś na stałe czy zastępstwo dyrektor ma prawo przyznać innym nadgodziny tzw. doraźne… następne 50% pensum nauczyciela. Wynika z tego, że razem robią się dwie pensje jeśli dobrze żyje się z dyrektorem. Dodatkowo dostają dodatek wiejski, mieszkaniowy, motywacyjny, za wychowawstwo, za opiekę nad studentem czy nauczycielem robiącym awans.

Najniższą pensję otrzymują nauczyciele stażyści, tytuł zawodowy magistra z przygotowaniem pedagogicznym uprawnia od stawki minimalnej w kwocie 2 265zł brutto za pracę w ramach pensum (w tym przykładzie 18 godzin tygodniowo) plus dodatki i nadgodziny. Stawka ta przez ostanie dziesięć lat zwiększyła się dwukrotnie. Jestem ciekaw czy jest jakieś inne stanowisko pracy w Polsce, które tak ewaluowało finansowo?

Poziomów klas na daną chwilę jest 9 (podstawówka 1-6, gimnazjum 1-3) zamieniając ją zgodnie z propozycją reformy będzie 8. Ogólnie dla statystyki można przyjąć, że 11% nauczycieli może być zagrożonych utratą pracy. Jest to jednak nieprawda gdyż w szkole są stanowiska, które to nie obejmuje -np. pedagog, terapeuta, bibliotekarz czy nauczyciel na świetlicy. Pozostaje więc przy dobrym doborze stanowisk przez dyrektora te niespełna naprawdę 10% zagrożonych będzie miało zapewnionych pracę odbierając średnio każdemu nauczycielowi po 1,8 godziny z nadgodzin. To, że nadgodziny są widać w różnicy stawki minimalnej a stawki średniej więc tłumaczenie, że nie wszyscy je mają są zgodne z prawdą lecz wtedy inni nauczyciele korzystający z tego prawa powinni spodziewać się redukcji tych nadgodzin na korzyść brakujących etatów.

Trzeba też wspomnieć o nauczycielach „babciach”, które w dobrej woli dorabiają na pół etatu aby mieć większą emeryturę. Tutaj faktycznie może okazać się, że dla nich pracy nie będzie. Jest to jednak tylko moje prywatne przypuszczenie. Również pozycja niektórych dyrektorów w zespołach szkół jest po reformie zagrożona.

Czas na odpowiedź czemu część nauczyciel jest za strajkiem, a część przeciwko.

Za strajkiem są Ci, którzy mają najwięcej do stracenia względem pensji, nadgodzin, pozycji w szkole i na nieszczęście dla nas też tacy którzy twierdzą, że warto być za każdym dniem wolnym od utarczek z dziećmi w klasie czy też w domu z mężem- wolny dzień przy kawie w szkole dobrze brzmi- niestety nie wymyśliłem takiego stanowiska tylko je usłyszałem od nauczyciela.

Przeciw są Ci, którzy się zgadzają z reformą, ale też Ci którzy się boją. Tak! Boją się… że będzie to powód do zabrania ich przywilejów, karty nauczyciela, dodatków, nadgodzin stałych czy doraźnych. Wiedzą, że od kilkunastu lat mówi się o likwidacji karty nauczyciela, plotkach, że już to ostatni rok jej istnienia… wiedzą jak często było to mówione. Patrzą dalekosiężnie bo wiedzą, że nie ma w Polsce innej grupy zawodowej, która w ostatnim dziesięcioleciu zyskała ekonomicznie regularnymi podwyżkami notabene dzięki wcześniejszym reformom PIS i LPR. Zawdzięczają im regularne coroczne w owym czasie nie małe podwyżki.

Nauczyciele zastanawiają się… Co by się mogło stać gdyby karta nauczyciela miała być zastąpiona kodeksem pracy? Miałbym pracować 40 godzin tygodniowo na pensum (zasadniczą pensję)? Bez nadgodzin? Bez dodatków? Może te 10 procent podwyżki pensji w postulacie NZP to zły kierunek? A jak dadzą te 10 a nawet 30 procent, a zlikwidują kartę nauczyciela? będę przychodził do pracy o 7.00 rano na osiem godzin i do dyspozycji dyrektora w okienkach swoich lekcji zastępował nieobecne koleżanki? Inna tura nauczycieli będzie przychodziła na 10.00 do godz. 18.00?

Jest zasada żeby coś brzydko nie pachniało trzeba tego nie ruszać, jeśli karta nauczyciela jest tyle lat krytykowana to chyba lepiej się nie wychylać z postulatami nierealnymi pogłębiającymi komin finansowy w oświacie, który próbowano przez ostatnie lata wręcz drastycznie niwelować. Jedynymi tak naprawdę zainteresowanymi jest Związek Nauczycielstwa Polskiego i politycznie nastawiona opozycja. ZNP nie ważne czy protestuje przeciw utworzeniu gimnazjum czy przeciw ich likwidacji, ważne, że widać, że istnieją i działają. Przecież oni są wieczni nawet jak wprowadzą nauczycieli w ślepy zaułek wyprowadzający kartę nauczyciela zastępując ją kodeksem pracy. Protestować i być widocznym będzie można zawsze! Szkoda, że nie pomogli owego czasu rodzicom sześciolatków.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...