06.01.2018 09:00 3 Redakcja

Dziki przy obwodnicy, czyli „nieistniejący” problem

Zdjęcie ilustracyjne/archiwum

Obecność dzików w przestrzeni publicznej nie dziwi niemal nikogo, przynajmniej jeśli chodzi o Trójmiasto i okolice. Oczywiście bywa ona uciążliwa, bo wiąże się m.in. z dewastacją trawników i zieleńców, jednak nie powinna powodować zagrożenia dla ludzi. Inaczej jest, gdy dziki przebiegają przez ruchliwe arterie. A tak się właśnie dzieje na Obwodnicy Trójmiasta. Niestety, można odnieść wrażenie, że nie każdy traktuje poważnie ten problem.

Dziki stały się już niemal nieodłącznym elementem pejzażu Trójmiasta. Można je spotkać przede wszystkim w dzielnicach sąsiadujących z Trójmiejskim Parkiem Krajobrazowym, a więc m.in. w Gdańsku-Oliwie, w Górnym Sopocie czy w Gdyni-Witominie. Jednak całe stada dzików pojawiają się również w Gdyni-Orłowie albo na gdańskich Stogach. Przemierzają okolice Wejherowa, ale są również i na Mierzei Wiślanej.

Z jednej strony populacja dzików niemal od zawsze była liczna w okolicach Trójmiasta, z drugiej zaś – to osiedla mieszkaniowe powstają na terenach, które były naturalną ostoją tych zwierząt. Do tego dochodzi zachowanie ludzi. Nie pomagają apele leśniczych – nadal wiele osób traktuje dziki jak sympatycznych gości z lasu, których należy dokarmiać. A zwierzęta skwapliwie korzystają z takich możliwości, żerując po osiedlowych śmietnikach, gdzie często lubią wracać.

Problemu dzików na osiedlach nie do końca udało się rozwiązać za pomocą odłowni. Wbrew pozorom, są to inteligentne zwierzęta, które potrafią odnaleźć alternatywną drogę do łatwego zdobycia pożywienia. Niestety, często stwarzają zagrożenie dla kierowców. Zwrócił na ten fakt uwagę pan Tomasz, czytelnik portalu Nadmorski24.pl.

Rozumiem, że zwierzęta mają swoje prawa, ale przez ostatni rok ilość dzików przede wszystkim w okolicach obwodnicy, a w szczególności na odcinku od Gdyni do Gdańska-Osowej, jest niepokojąca, zwłaszcza że dziki znajdują się w pasie drogowym za siatkami, które prawdopodobnie są rozerwane. Dzik, który wtargnie na jezdnie obwodnicy, może doprowadzić do ogromnej tragedii, chyba nie muszę wyjaśniać, co się wtedy stanie – napisał nasz czytelnik, zwracając się jednocześnie z prośbą o nagłośnienie tego problemu.

Pan Tomasz zwrócił też uwagę na kwestie bezpieczeństwa w gdyńskiej dzielnicy Wielki Kack, gdzie mieszka na co dzień.

Moja rodzina nie chce wychodzić na wieczorne spacery w obawie przed dzikami, dziki niszczą trawę i krzewy, nie można spokojnie wyjść do samochodu gdyż nigdy nie wiemy, czy za naszym samochodem nie żeruje jakieś zwierzę. Jeżdżę dużo na rowerze i nigdy nie zdarzyło się tak abym bardziej dzików obawiał się w dzielnicy niż w lesie – dodaje.

W poszukiwaniu rozwiązania tego problemu na Obwodnicy Trójmiasta, pan Tomasz wysłał pismo do Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. W odpowiedzi GDKKiA podkreśla, że nie jest organem właściwym do rozpatrzenia tej sprawy. Powinien się nią zająć nadleśniczy, działający z upoważnienia dyrektora regionalnej dyrekcji Państwowego Gospodarstwa Leśnego Lasy Państwowe.

W przypadku szczególnego zagrożenia w prawidłowym funkcjonowaniu obiektów produkcyjnych i użyteczności publicznej przez zwierzynę, starosta, w porozumieniu z Polskim Związkiem Łowieckim, może wydać decyzję o odłowie lub odstrzale redukcyjnym zwierzyny – czytamy w liście GDKKiA.

Pan Tomasz wysłał również pismo do Dyrekcji Generalnej Lasów Państwowych. W odpowiedzi otrzymał list, w którym podkreślono, że wskazany odcinek obwodnicy jest terenem przeznaczonym na cele transportowe. Co to oznacza? Wedle ustawy Prawo łowieckie, nie może wchodzić w skład obwodów łowieckich.

Podobnie jak w przypadku pisma z GDDKiA, podkreślono, że możliwy jest odstrzał lub odłowienie dzików, o ile istnieją ku temu ważne przesłanki.

[…] Informuję, że Lasy Państwowe nie są właściwym organem do podejmowania działań w zakresie ograniczenia liczebności dzików na wskazanym […] terenie. Wiążące decyzje w przedmiotowej sprawie należą do kompetencji władz Trójmiasta – pisze dr inż. Konrad Tomaszewski, dyrektor generalny Lasów Państwowych.

Pan Tomasz poinformował również o sprawie Straż Miejską w Gdańsku, z sugestią, aby przekazać jego apel do odpowiednich służb. Jak łatwo można się domyślić, strażnicy miejscy odpowiedzieli, że przeprowadzenie odstrzału/odłowu dzików przekracza ich ustawowe kompetencje. Jednak, co ciekawe, zasugerowali, że „kwestią tą zajmuje się Wydział Bezpieczeństwa i Zarządzania Kryzysowego Urzędu Miasta w Gdańsku”.

Pan Tomasz skierował swoje pisma także do marszałka województwa województwa pomorskiego oraz Zarządu Dróg w Gdańsku i Gdyni. Póki co, pozostały one bez odpowiedzi.

Urzędy uważają, że sprawa powinna być przekierowana do właściwych organów, jednak tak się nie dzieje. Dosłownie odsyłają ją miedzy sobą – podkreśla pan Tomasz. I sugeruje, że rozwiązanie problemu dzików wymaga kompleksowego współdziałania różnych organów.

Na pewno w kompetencji Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad leży przegląd dziurowych siatek zabezpieczających tereny leśne obwodnicy. Ich cykliczne naprawy zdecydowanie zwiększyłyby bezpieczeństwo kierowców i zwierząt. Z kolei Nadleśnictwo Gdańsk powinno prowadzić cykliczny odstrzał lub odłowy dzików.

Być może władze powinny uruchomić procedurę szczególnego zagrożenia i na tej podstawie podjąć bardziej radykalne działania. Na razie można odnieść wrażenie, że albo nikomu na tym nie zależy, albo problem jest bagatelizowany. Sytuacji nie ułatwia również fakt, że odcinek obwodnicy, wokół którego przemieszczają się dziki, leży na terenie dwóch odrębnych miast, co wymaga współdziałania samorządów oraz służb z Gdańska i Gdyni.

Straż miejska w Gdyni i Gdańsku powinna naciskać na nadleśnictwo i GDDKiA, z kolei zarządy dróg muszą naciskać odpowiednie służby – podsumowuje pan Tomasz.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...