24.06.2016 16:00 0 Redakcja

Chcieli ściąć łeb kani, ale ostatecznie się rozmyślili

fot. TTM

Sołtys, łowczy, sędzia oraz kat wspólnie mieli wykonać wyrok śmierci poprzez ścięcie czarownicy zaklętej w ptaka. Artyści połączyli kilka odłamów sztuki, by wskrzesić w ten sposób pradawny zwyczaj ścinania kani, czyli zabijania za grzechy, które dotknęły lokalną społeczność. Ostatecznie, wbrew wszystkim zapowiedziom, wyroku nie wykonano. Wyjątkowe widowisko odbyło się w czwartek (23 czerwca) na wejherowskim rynku.

Ścinanie kani to pradawny kaszubski zwyczaj, przedstawiany w formie widowiska. Dawniej, spośród mieszkańców miejscowości, wybierano pierwszoplanowe postaci, m.in. sołtysa, łowczego, sędziego, kata i rakarza. Ich zadaniem było złapanie ptaka kani, symbolu wszelkiego zła i grzechu, oskarżenie zwierzęcia oraz wykonanie na nim wyroku śmierci poprzez ścięcie szablą lub toporem.

  • To taka nasza polska, kaszubska natura, że zawsze znajdziemy coś, na co można ponarzekać, a ścinanie kani jest dobrym sposobem na to, żeby wyjść z takiego narzekania. Dawniej wieś zwalała całą winę na ptaka, a potem ciach i odpuszczenie grzechów – wyjaśnia prześmiewczo Tomasz Fopke, dyrektor Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie.

Jak podkreślają organizatorzy przedsięwzięcia, przez 2000 lat wiele się jednak zmieniło, dlatego obecnie ścięcie bywa tylko symboliczne. Co więcej, w przypadku Wejherowa, kania została przedstawiona w formie obrazu, a wyroku w ogóle nie wykonano.

  • Podeszliśmy do tego obrzędu bardzo nietuzinkowo, bo ostatecznie kania nie zginęła. Nikt się tego nie spodziewał, nawet niektóre osoby, które brały udział w przedsięwzięciu – mówi Adam Hebel, autor scenariusza, Teatr Zymk. - Chcieliśmy w ten sposób pokazać, że często lubimy obwiniać różne przedmioty, zwierzęta czy siły o zło, a powinniśmy tej winy upatrywać w samych sobie i tu wspólnie szukać rozwiązania. Takie było przesłanie – dodaje.

Warto wspomnieć, że w ramach zapowiedzi wydarzenia, wśród lokalnej społeczności pojawiły się liczne krytyczne głosy. Niektórzy oceniali przedsięwzięcie jako brutalne, niehumanitarne i archaiczne.

  • Często ekolodzy czy osoby przeciwne jakimkolwiek przejawom agresji mówią, że powinniśmy się wstydzić tego zwyczaju. Nic bardziej mylnego, bo ten pradawny zwyczaj ma w sobie troszeczkę z pogaństwa, troszeczkę z chrześcijaństwa, ale jego celem jest integracja lokalnej społeczności, by ta wspólnie walczyła o to, by świat był lepszy, w jakikolwiek sposób – tłumaczy Adam Hebel.

fot. TTM fot. TTM fot. TTM fot. TTM fot. TTM fot. TTM

Wydarzenie zostało zorganizowane przez Muzeum Piśmiennictwa i Muzyki Kaszubsko-Pomorskiej w Wejherowie, Fundację im. ks. prof. Włodzimierza Sedlaka oraz Teatr Zymk.


Czytaj również:

Trwa Wczytywanie...